Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tu Aleksy von Szarlow pisać przestał, i nie wypuszczając pióra z ręki, podniósł znad papieru oczy zamglone miłosnem prawie marzeniem. Rysy jego zmiękły, czoło wypogodniało, smutny trochę uśmiech złagodził zarys ust najczęściej surowych. Po chwili jednak zawstydził się snać swego rozrzewnienia i śpiesznie znowu pisać zaczął.
»Otóż i uderzyłem w strunę sentymentu. Takato już nasza natura. Rób co chcesz, krzep się przeciw mazgajstwu, twardnij w gniewie na niesprawiedliwości i nikczemności świata, — bez sentymentu obejść się nie możesz i choć kiedyniekiedy stawać się musisz gołębiem gruchającym nad czemkolwiek lub do kogokolwiek. Nie zawsze ja jednak myślę o tym kochanym człowieku, który przed dziesięciu już laty położył się w mogile. Przybywając w te strony, żywiej go sobie przypomniałem; nic więcej. Wiele, wiele jest innych rzeczy, o których tu myśleć mi przyszło.
»Im więcej pociąg, którym jechałem, zbliżał się ku temu miastu, tem chciwiej i nieustanniej patrzałem przez okno wagonu na mijane pola, dwory i wsie. Otóż i kraj ten, z którego naturą i mieszkańcami zapoznałem się tak dokładnie, dzięki dzielnym publicystom naszym! Otóż ja