Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 216 —

przerażeń i klęsk powodzi, lecz taranami fal bijąc o ściany brzegów, wydrążają w nich sobie dla ujścia szczeliny, wrota, odsłania się robota wieków: głęboki rozłam ziemi, z dnem strumienistem i kwiecistem, ze ścianami gdzie niegdzie tak wymytemi przez wodę, że sterczą rzędem nagich, skalistych żeber, gdzie indziej okrytemi zielenią, pełną drzew i wijących się pod drzewami ścieżek białych, które zbiegają w tajemnicze głębie i cienie, lub wspinają się po stromych, czy falistych stoikach, ku wyżynom i światłu.
Do wąwozów tych zstępuje z pól słonecznych, lub z lasów cienistych królowa Flora i tak samo, jak pola i lasy, zaludnia je swym tłumnym i strojnym orszakiem.
Są to naprzód wzrostem najmniejsze, lecz liczbą naprzedniejsze istotki, z niepojętą delikatnością wyrzeźbione i gęsto u samego łona okrywające ziemię.
Na obrzeżynach dróg, na łąkach, na miedzach polnych, na pastwiskach, wszędzie, gdzie tylko ziemia ma barwę zieloną, samą podstawę zieloności, lwią jej część stanowi Rdest ptasi, do maluteńkich drzewek podobny, w maleńkości swej wyprostowany i czupurny, gęsto przepleciony przez Bluszczyk ziemny o drobno wyząbkowanych, okrągłych listkach. Z pomiędzy Rdestu i Bluszczyku dobywają się spiczaste, nakształt szpilek wyostrzone torebki nasienne Bocianich nosków i szeroko rozsiadają się na nich, głusząc je i ciemiężąc, przysadziste, niezgrabne Babki, których kwiat przecież buja wysoko osadzonemi na grubych łodygach kiśćmi barwy różowawej i miesza się z równemi mu wzrostem okwitami Dmuchawca, temi kulami zaokrąglonemi ze ścisło-