Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 138 —

Bo i otoczenie było niezwykłe. Wszystko co świat posiada najmędrzej wymyślonego, najbogatszego, najwięcej szumnego, szybkiego, błyszczącego. Wspaniała ulica, jak wzrokiem w jedną i drugą stronę zarzucić, okryta zaprzęgami pysznemi, samochodami błyskawicznie mknącemi, lekkimi jak ptaki bicyklami, ciężkimi jak wieloryby szeregami wozów, przez parę i elektryczność popychanych.
Tu pałace wysokie, a u stóp ich trawniki, podobne do jezior ze szmaragdów roztopionych; nad te jeziora słupami kryształowemu wzbijają się fontanny i na roztopy szmaragdowe sypią brylantowe grady. Tam, szeregi szyb niezliczonych, ogromnych, a za szybami cuda, z za gór i oceanów, ze wszystkich krańców ziemi sprowadzone. Metale, materje, jadła, napoje, dzieła sztuki i wielkiej i małej, dzieła i arcydzieła przemysłu wielkiego, małego.
Przed szeregiem szyb i wznoszących się za szybami stosami cudów, rzeka niewyczerpana, procesja nieustająca postaci ludzkich, męskich i niewieścich, kolorowych, błyszczących, promiennych, wesołych, dumnych.
Wszystko to razem szumi, huczy, dzwoni, turkoce, jedzie, idzie, spieszy, gna, pędzi, śmieje się, woła, migoce metalami, materjami, ludzkiemi oczami. Gwałt grzmotu i wichru. Kędyś w pobliżu woda szemrze. Z daleka tony muzyki dolatują. Przy świetle zachodzącego słońca, ulewa błyskawic w szkłach, w metalach, w materjach, w oczach ludzkich.
Światło zachodzącego słońca przygasać zaczynało i mgłą lekkiego zmierzchu zachodziły głębie wspaniałej Wilhelmsstrasse, gdy towarzysz mój zdjął wzrok z obrazu