Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 120 —
Z granicy świata prawie ostatecznej
Do ciebie wzdycha smutne serce moje.

*

Postaw mię na niedostępnej skale,

Gdziebych się już mógł nie bać żadnej trwogi.
W Tobie nadzieja, Ty mię masz sam w cale

Zachować, gdy mię trapi człowiek srogi.

*

Umie język ten być słodkim i pieszczotliwym, gdy nad śmiercią dzieciny ukochanej żale zawodzi:

Ucieszna moja śpiewaczko, Sapho słowiańska,

Na którą nietylko moja cząstka ziemiańska,
Ale i lutnia dziedzicznem prawem spaść miała;
Tęś nadzieję już po sobie okazywała,
Nowe piosnki sobie tworząc, nie zamykając
Ustek nigdy, ale cały dzień prześpiewając,
Jako ten drobny słowiczek w krzaku zielonym
Całą noc prześpiewa gardłkiem swem ucieszonem.
Prędkoś mi nazbyt umilkła: nagle cię sroga

Śmierć spłoszyła, moja ty wdzięczna szczebiotko droga…

Obrazowym jest język ten, gdy maluje naturę:

Patrzaj, jak śnieg po górach się bieli,

Wiatry z północy wstają,
Jeziora się ścinają,

Żórawie, czując zimę, precz lecieli…

A dobitny jest w zwięzłości swej, jakby młotem kuty, gdy wypowiada zdania, które mają na zawsze już usiać klejnotami codzienną mowę narodu:

Zyskiem człowiek zwać musi, w czem nie popadł szkody.

*