Strona:Eliza Orzeszkowa - Gloria victis.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   293   —

sku służy i jest adjutantem kniazia Borysa Elpidorowicza.
Oczy Inki błysnęły i zupełnie pomimowoli, z nagłem ożywieniem twarzy, powtórzyła:
— Kniazia!
Głośno, swobodnie zaśmiała się znowu Helena Iwanówna.
— Wiecie, kto to kniaź Borys! zauważyliście go! Nic dziwnego! On u nas pierwszy krasawiec (piękność męska) w całem wojsku! A jaki dobry, miły człowiek! Z mężem moim jak brat z bratem żyje i ja sama duszę za niego... Ale pozwólcie dowiedzieć się, jak wasze imię?
— Ina.
Helena Iwanówna ucieszyła się czegoś tak bardzo, że aż w ręce, białemi rękawiczkami ociągnięte, klaskać zaczęła.
— A co? Tak on mnie i mówił. On, znaczy się, kniaź, słyszał raz, jak matka na was imieniem tem wołała, a ja sprzeczałam się i mówiłam, że takiego imienia niema...
Wargami, które trochę drżały, Inka szepnęła:
— Kniaź mówił o mnie...
— A wy myślicie, że on nie mówi o was. My z mężem już całą niedzielę (tydzień) śmiejemy się z niego, że o niczem innem, jak tylko o was, mówić nie może. Boginią was nazywa. C'est une déesse! mówi. Wczoraj spotkał się z wami na ulicy i zaraz do mnie przyszedł. „Wiecie Heleno Iwanówno, mówi — że gdyby ją do Petersburga zawieźć i na wielkim świecie pokazać, wszystkimby