Strona:Elegie Jana Kochanowskiego (1829).pdf/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mógłżebym ja żyjący nie urosić lica,
Kiedy łzy wywołując zapłacze dziewica,
Kiedy jakiem rzewliwym żalu mię nabawi,
I ręką kaleczącą, jagody pokrwawi?
O niech w nędzy doprzędę dni mego jestestwa,
Gdy tylko z tobą żyję za nic mi królestwa.
Bo i na co się zdały, perły, złote czary,
Ambrozyjskie potrawy, lutnie i nektary,
Jeśli miłość zbiegliwa serce mi rozżala,
A troska gorzéj dręczy, niźli głód Tantala? —







ELEGIA  VIII.

DO TARNOWSKIEGO.


Nie wstydź-że się Tarnowski! jeśli w mojém pieniu,
Niekiedy wzmianką znajdziesz o twojém imieniu,
Chociaż ni Teby śpiéwam, ni wozów tumany,
Troją zburzoną, ani Athos przekopany,
Przecię mi Feb nie wzbroni do kastalskiéj skały,
Dokąd stopy Mimnerma ślady wydeptały.
Już téż dawno sajdakiem uzbrojone dziecię,
Z macierzystych gałązek wieniec dla mnie plecie;