Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich roztrzepańcow w sobie ma! Moje snopki ułożo sie w stodole jeden przy drugim jak zapałeczki! A twoje? Najeżone takie, że i dwóch stodołow mało.
E, zmieszczo sie, zmieszczo, próbujo godzić nas Dunaj: nie taki tam z Kaziuka bogacz.
Nie bogacz i jeszcze tyle marnuje, złoszczo sie tatko: Ty zobacz Dunaj, nu obejrzyj sie, ile on koso słomy, ile kłoskow narozciągał po rżysku. A ile kłosow naobijał, tu w piachu ziarka aż świeco! Wróbli tu zleco sie z całego Rozgnoju!
E tam, nie świeco sie, pocieszam tata, pod cepem kłos ledwo puszcza, a od płachty ma wysypać? A te słomki rozwleczone jutro Ziutek pozbiera: ot, przeleci sie z grabiami i po biedzie.
I wziąwszy sie pod boki mówie do nich wszystkich, co sie zeszli szyderować:
Wymyślacie tamto i różne owamto a najważniejszego nie widzicie: że sie koso kosi prędzej! Ze trzy razy prędzej niż sierpem!
Prędzej, prędzej, przedrzeźniajo mnie Domin: a czy to o prędzej idzie człowieku?
A o co?
Żeby było po bożemu! Tak jak trzeba, ładnie i z poszanowaniem! A ty żyto poniewierasz!
Nu to dobrze, jutro przyjde z nożycami, co? Bede ścinał żytko po żytku każde słomke pocałuje i dopieroż na przewiąsło położe.
A Domin na to kościelnym głosem: Posłuchaj co ja, człowiek stary, tobie powiem. Czy ty