Strona:Edward Redliński - Konopielka.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ja, w kątku przy dżwiach, na ceberkach. Aż ktoś pyta sie czemuż to Grzegor nie nadchodzi, czas śpiewanie zaczynać, ileż czekać. A czekali bo miał przyść.
A Domin na to: Obrządził żywine, teras pewno Grzegoryche obrządza!
A Dominicha: Fe, plejto, lapiesz tym językiem w poście jak żydzisko!
A Kuśtyk: Nie obrządza, nie obrządza, toż on nie kiernoz, nie bedzie w poście laz do baby.
A Natośnicha: Kiernoz! Bo bez ślubu żyje.
A Dominicha: Toż nie bedzie w poście ślubu brał. Ale zaraz po Wielkanocy, Grzegorycha gadała, zaras ponioso na zapowiedź!
Na zapowiedź? Nono! Dawaj baby obrabiać nowine: bedzie miała Grzegorycha nowego Grzegora.
Trzeciego!
Trzeci Grzegor!
I wtedy Dominicha mówio, że po prawdzie to kto on taki? Co za jeden? Przybłęda, ale zdaje sie że jakby znajomy. Jakby znajomy, ale bijcie, zabijcie, nie moge przypomnić skąd, kto, zabyło sie na śmierć. Kuśtyk na to, czy on czasem nie surażak, że widziało sie jego w Surażu i to nie raz, i coś sie zdaje że w kościele. Jakby do księdza podobny? Ale nie, nie do księdza. Może do biskupa co był bierzmować? Nie, nie do biskupa. To do kogo? A Domin mówio, że Grzegor na pewno bywał i w Taplarach, ale jakby za kogoś przebrany, kogoś ważnego, pańskiego. I mnie tak samo świdruje