Strona:Edward Hanslick - O pięknie w muzyce.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  155  —

wnikliwe wrażenie całości, wsiąka w słuchacza ryczałtem.
Zatopieni w fotelach, półsenni, entuzjaści owi pozwalają się kołysać drganiom tonów, zamiast im bystrą poświęcać uwagę. Samo wzmaganie się muzyki w siłę, lub jej słabnięcie, drżenie jej radośne lub rozpływanie się w mgłę, przenosi ich w jakiś stan błogi, nieokreślony. Nie mają oni jednak prawa brać ten stan za czysto duchowy. Mimo to tworzą „najwdzięczniejszą“ publiczność, dodajmy tylko, że zarazem i tę, która potrafi muzykę zupełnie zdyskredytować.
Estetyczna strona zadowolenia duchowego nie istnieje dla nich: symfonję pojmują oni tak samo, jak dobre cygaro, smaczny kąsek, lub ciepłą kąpiel — oczywiście nieświadomie. Od bezmyślnego, wygodnego zasiadania w fotelach u jednych, aż do szalonych uniesień u drugich, — podstawą jest tu lubowanie się w żywiołowej stronie muzyki.
A dla tych, co w niej szukają wrażeń uczuciowych bez udziału ducha, wynaleziono w nowszych czasach wspania-