Przejdź do zawartości

Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A ty, Janie Taurer? — zapytał marszałek.
Zapytany Jan Taurer, rodem ze Szlązka, podniósł śmiało głowę, drwiąco spojrzał na towarzysza i odrzekł:
— Zarówno przyjdzie zginąć, czy od szubienicy, czy od bazyliszka. Tylko że tu można jeszcze się ocalić. Dlatego też, panie, projekt wasz przyjmuję.
Ucieszyli się marszałek z architektem, usłyszawszy to, i wnet przywoławszy straże, rozkazali pierwszego z więźniów odprowadzić do lochów; Taurera zaś zatrzymali, celem zrobienia nań odpowiedniej szaty.
Sprowadzono z miasta dwunastu krawców, i ci, pod nadzorem architekta, rozpoczęli naszywać obcisłą szatę zwierciadełkami różnej wielkości, umieszczając na piersiach i plecach duże zwierciadła. Podobnież przygotowano mu nakrycie głowy, zasłaniając oczy również zwierciadłami.
Na drugi dzień zrana liczny orszak wyruszył z bram ratuszowych do rumowisk spalonego domu. Wśród licznych pachołków kroczył w błyszczącej zbroi Jan Taurer, a przy nim ksiądz, marszałek i architekt. Na ulicach i rynku zebrały się tłumy mieszczan, zdala się jednak trzymały od rumowiska.