Strona:E. Korotyńska - Złamany krzak.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 6 —

i zaglądać. Zwłaszcza dzieciom było to jak najsurowiej wzbronione.
Chłopcu ani przez chwilę nie przyszła do głowy myśl nieusłuchania opiekuna — dziewczynka była bardzo ciekawa i długości gałęzi i widoku porzeczkowego krzaku bez zakrycia i nawet smaku tak niezwykle wielkich porzeczek.
— To musi być bardzo dobre — mówiła do Józia — pomóż mi podnieść pokrywę, a spróbuję....
— Nigdy! — wołał oburzony chłopiec — miałbym taką krzywdę wyrządzić memu drogiemu opiekunowi? O, nie, Aniu, wszystko ci ułatwię, ale tego, to nigdy!...
— Wielka rzecz — odpowiadała dziewczynka — cóż znaczyć może jedna jagódka? Zresztą, nie ruszę porze-