Strona:E. Korotyńska - Złamany krzak.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —

na dziewczynkę, iż nie chce zwalczyć tego pragnienia i biegł dalej za motylkiem.
Westchnęła Ania, żałując, iż towarzysz jej zabaw nie podziela chęci ujrzenia porzeczek w całej ich piękności i odbiegła od cudnego krzewu.
Nazajutrz rano była sama w ogrodzie, chłopiec bowiem miał lekcję, gdy naraz zapragnęła ujrzeć przedmiot swych zachwytów i chociażby z pod szkła napawać się widokiem niezwykłych gron porzeczkowych. Stanęła nad krzakiem i z lubością przyglądała się dziełu swego ojca.
— Jakiż mądry mój drogi ojczulek! — mówiła — nie tylko że jest sławnym doktorem, jeszcze i podobne rzeczy potrafi... Jakież to piękne! Zajrzę tylko na jedną jedyną minutkę... odchylę