Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   32   —

Ten, który krukom daje pożywienie,
I wróblich piskląt w gnieździe nie opuszcza!
Oto jest złoto — wszystko ci oddaję.
A teraz pozwól, bym sługą był twoim.
Mam starca minę, ale jestem czerstwy,
Bo za lat młodych krwi nie przepalałem
Gorących trunków zdradliwą trucizną,
Ni się z bezwstydnem czołem uganiałem
Za tem, co daje chorobę i niemoc.
Starość też moja jest jak czerstwa zima:
Chłodna lecz świeża. Weź mnie z sobą, panie,
We wszystkich twoich sprawach i przygodach
Będę ci służył jak młodszy ode mnie.
Orlando.  O, dobry starcze! ty piękny obrazie
Sług starej daty! gdy sługa pracował,
Nie dla zarobku, ale z powinności!
Nie dla dzisiejszych rodziłeś się czasów!
Dziś w pracy każdy wyniesienia szuka,
A gdy je znajdzie, żegnaj wierna służbo!
To nie twój zwyczaj. Ale, biedny starcze,
Spróchniałe tylko hodować chcesz drzewo,
Które w nagrodę pracy twej i trudu
Nie wyda nawet ubogiego kwiatka.
Lecz mniejsza o to, idźmy razem w drogę!
A nim ostatni twój szeląg wydamy,
Może gdzie ciche szczęście napotkamy.
Adam.  Więc w drogę! Wszędzie pójdę z tobą, panie,
Wiernie, uczciwie, póki ducha stanie.
Od lat siedmnastu służyłem w tym domu,
Z ósmym krzyżykiem rzucam go bez sromu.
Młodemu wolno w drzwi fortuny pukać,
Z ósmym krzyżykiem nie czas szczęścia szukać.
Próśb moich wszystkich fortuna wysłucha,
Gdy ci nie dłużny, w Bogu oddam ducha.

(Wychodzą).