Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   321   —


SCENA II.
Tamże. — Sala w pałacu księcia.
(Wchodzą: Turyo, Proteusz i Julia).

Turyo.  Cóż Sylwia na me powiada zaloty?
Proteusz.  Zda mi się, że jest trochę łagodniejszą;
Wstręt jednak zawsze ku tobie objawia.
Turyo.  Co? Czy me nogi za długie jej zdaniem?
Proteusz.  Nie, lecz za płaskie.
Turyo.  Będę nosił buty,
Co zaokrąglą je.
Julia  (na str.).Nie znajdziesz ostróg
Zdolnych pogonić miłość, gdzie iść nie chce.
Turyo.  Co na twarz mówi?
Proteusz.  Mówi, że jest biała.
Turyo.  Kłamie, zwodnica, bo moja twarz śniada.
Proteusz.  Perły są białe, a przysłowie mówi:
Śniady jest perłą w pięknej pani oczach.
Julia  (na str.). Lecz taka perła razi kobiet oczy,
Wolę me zamknąć niż na nią poglądać.
Turyo.  A me rozmowy jak są jej do smaku?
Proteusz.  Nie bardzo, kiedy o wojnie jej prawisz.
Turyo.  Lecz bardzo, gdy jej mówię o miłości.
Julia  (na str.). A bardziej jeszcze, kiedy cicho siedzisz.
Turyo.  A co powiada o mojej odwadze?
Proteusz.  Nie wątpi o niej.
Julia  (na str.).Czemużby wątpiła,
Skoro wie dobrze, żeś tchórzem podszyty?
Turyo.  A o mym rodzie?
Proteusz.  Żeś z wielkiego domu.
Julia  (na str.). A tak pełnego głupców, jak jest wielki.
Turyo.  O moich włościach co myśli rozległych?
Proteusz.  Myśli z litością.
Turyo.  A to znów dlaczego?
Julia  (na str.). Że są w takiego głupca posiadaniu.
Proteusz.  Że je puściłeś innemu w dzierżawę.
Turyo.  Lecz cicho, widzę, książę się przybliża.

(Wchodzi Książę).