Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/497

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i bakałarze. Miał własny majątek, ale go stracił, a ledwo go jednego razu i z tego co mu było dano, czeladź nie wypędziła.
Po nim starszy z synów osiadł w domu choć niedozorny, dość był szczęśliwym, kamienica jednak pomału starzała się i psuła.
Nastał po starszym bracie młodszy, i zaczął się krzątać, ale trudno już było złemu zabieżeć. I czeladzi rady dać nie mógł, i od napaści sąsiadów być wolnym : przyszło do tego, iż go wygnano z domu. Wrócił się wkrótce, ale i kamienicę i gospodarstwo w większym jeszcze, niż przedtem, nieporządku zastał. Właśnie jakoś w złą chwilę się urodził, nawet go zagrodnicy z przedmieścia wypędzili z domu. Zmierził sobie nakoniec kamienicę i poszedł w świat.

§ IX. Jako jeden z czeladzi został panem, a po nim zaś drugi.

Dotąd kamienica miała, albo panów dziedzicznych, albo wybranych dzierżycielów. Jak ostatni poszedł w świat, puściła czeladź dóm na tandetę i wygrał ją jeden z nich.
Zdziwiła ta czeladzi igraszka sąsiady, osobliwie, iż ów czeladnik, co wygrał, niezdatny był do rządu : chcieli go więc jego niegdyś spółtowarzysze wypędzić, ale się nie udało, bo się sami między sobą podług dawnego zwyczaju, gwarzyli i gryźli, a tymczasem dość już zepsuta uszczupliła się jeszcze kamienica, i nawet kazali z niej czynsz płacić. Umarł w tem ów posiadacz niewczesny, i nikt go nieboraka nie żałował.
Po nim nastał czeladnik drugi, bardziej przemysłem i ledwo nie mocą, niż przypadkiem i losem. Wszedł wkrótce w zatargę z owym sąsiadem, co był uszczuplił dóm, i którego jeszcze czeladnikiem będąc, dobrze już był nastraszył. Chciał więc z dobrej pory korzystać i odebrać dawniej wzięty szpichlerz i drzwi żelazne z tyłu. Ale nie mógł odzyskać, co było raz wzięte.
Przez cały prawie czas rządu wadził się z czeladzią, i zgryzł się nakoniec. Chciał był dzieciom dóm po sobie zapewnić, ale się i tego nie doczekał. Były też nie bardzo gospodarne i mniej sposobne do rządu; a co ojciec nazbierał, poszło to wszystko po jego śmierci niewiedzieć gdzie i jak.

§ X. Jak po śmierci drugiego spółtowarzysza czeladź wybrała pobocznego gospodarza, i co się potem stało.

Poboczny ów gospodarz był z inszej parafji, ale ją porzucił, gdy szło z kamienicę. Miał dóm swój z ciosowego kamienia, ale że wązki, kamienica z cegły choć nadpsuta, że obszerna, wysoka i kształtna, skusiła go. Skoro wszedł do niej, jął się krzątać, i tak dobrze mu się udało, że i szpichlerza i drzwiowych żelaznych dostał; ale z drugim sąsiadem nie nadało mu się. Zaczepiony, zaczepnikowi tak się oparł, iż go z kamienicy wypędził, i osadził w niej jednego z tamtejszej czeladzi : ale ten musiał ustąpić, gdy dawny pan wzmógłszy się do domu wrócił : siedział w nim więc spokojnie, i odtąd szynkiem tylko zatrudniony, mniej dbał o to, co się dalej i z budynkami i samymże domem stać mogło.
Syn po nim nastał, miał sprzeczkę z razu o dóm z tymże czeladnikiem, który go już raz miał, ale się przecież utrzymał, a tamtemu na dobre wyszło. Dość długo w kamienicy siedział, aż też umarł. Szczęściem za jego czasów nie było gwałtownych ani wiatrów, ani deszczów : powiększały się więc nieznacznie rysy w murach, ale przecież stał jako tako.

§ XI. Jak znowu czeladnik dóm zyskał, i co się stało.

Po śmierci owego sąsiadowego syna, wybrała czeladź na jego miejsce jednego z pośród siebie. Osiadł więc w kamienicy..... I gdy —

Reszte wydarto.





ROBOTY I DNI Z HEZYODA
CZĘŚĆ I.

O Muzy Pieryjskie których głos słodki świat rozwesela, śpiewajcie bóztwa pochwały, uwielbiajcie Jowisza, od którego wszystko pochodzi; szlachetni i podli, wielcy i nikczemni, wszyscy są płodem woli jego, ponieważ według upodobania swojego, podnosi i zniża : niszczyć znamienitych, wieńczyć zgnębionych, igrzyskiem jest u niego. Ten, który grżmi ponad obłoki, umie wznieść schylonego ku ziemi, zetrzeć na proch gardzącego schylonym. A ty Perseuszu bracie mój kochany, posłuchaj coć powiem, miej pilną baczność na moje pieśni, zbawienną radę z nich wyczerpasz.
Dwa są sposoby wzmożenia się : jeden szacownym w oczach wszystkich, drugi godzien nagany, i ten ludzi rozdwaja, zdziera on z własności sąsiady, wznieca wojny i mnoży niezgodę. Nienawidzą ludzie rozboju, ale stosując się do bożego wyroku, muszą zbójcom ulegać. Pierwszy zaś a prawy sposób wzmożenia się, z przemysłu pochodzi, a płodem będąc mocy i czucia zowie się pracą. Najwyższy z bogów położył ją przy korzeniach ziemi, aby się stała ludziom pomocną. Wzbudza leniwych, bo gnuśny, widząc skrzętnego robotę, i zysk z rolnictwa, pragnie go naśladować : taki sposób wzmożenia się godziwy jest.
Przesadza się rzemieślnik nad rzemieślnika, oracz nad oracza, ubogi nad ubogiego : miej to w pamięci o Perseuszu, coć za pierwszą naukę kładę. Nie udawaj się do niegodziwego pieniactwa, żebyś się zapomógł : nie tym sposobem człowiek poczciwy sposobi się na przyszłość i mnoży w zbieraniu dar plenny Cerery : bezbożny chleb, gdy z cudzych ziarnek. Bracie! niech nas Jowisz rozsądzi; niedawno podzieliliśmy się ojczystym majątkiem, a tyś już go nadwerężył przekupując sędziów. Szaleni! nie wiedzieli, iż połowa dla mnie jest większą, niż dla nich całość : zbogaci się ten łatwo, kto się skromnie obchodzi.
Ukryli to przed ludźmi bogowie; jak mało im ku strawie potrzeba; jedenby może dzień pracy na roczne wyżywienie wystarczył; i czas życia trawiliby w gnuśności, spoczywałby pług na gnoju, i woły zleniwiałyby bez pracy, ale Jowisz w układzie mądrości swojej tai, co nam ze szkodą. Odtąd jak go podszedł Prometeusz, troski i smutek dla ludzi chowa. Zakrył był przed nami ogień święty, ale przemyślny Japet zdobył go dla dobra ludzi, i ukrył w ciemnej pieczarze oszukując piorunującego : naówczas rozgniewany, tak się do niego odezwał : O najprzemyślniejszy z ludzi Japecie! cieszysz się z tego, żeś mnie podszedł, ale na złe ta kradzież wyjdzie i tobie i twoim potomkom; bo zamiast