Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/443

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ściem, nie długom się tam pierwszy raz bawił, nikł mnie przeto nie znał, a choćbym był znajomy, lud ten płochy zbyt był w rozkoszach zatopiony, żeby miały trwać w umysłach świeżo powzięte impressye. Chcąc wybrać jednę z sekt filozofskich, kolejno przysłuchiwałem się różnym zawołanym mistrzom.
Epikureizm dość mi się podobał, ile że poznałem, iż rozkosz cel ich zabiegów i starań nie na zmyślności, jak niektórzy twierdzą niebacznie, lecz na wewnętrznem ukontentowaniu z cnoty i dobrego sprawowania się, jest zasadzona. Znalazłem z podziwieniem mojem w tej sekcie ludzi wstrzemięźliwych, poważnych, gardzących i niewinnemi częstokroć zabawami. Ale gdym się w ich maxymach lepiej rozpatrzył, zraziła mnie bezbożność przyznawająca prawda bóztwo, ale niegodnym bóztwa sposobem. Odjąć, zaprawdę, najwyższej Istnosci czułość i względną stworzenia swojego opiekę, jest uwłoczyć najistotniejszym jej przymiotom. Tyle razy sam na sobie doznawszy, jaką ma litość Stwórca nad stworzeniem, uczułem wstręt od tak szkaradnej nauki.
W sekcie Stoików znalazłem nadto wielką zuchwałość, i większe jeszcze, niż natura ludzka znieść może, w własnych siłach zaufanie.
Pyrrhonizm o wszystkiem wątpiący, nie zgadzał się z moim sposobem myślenia. Wykwintne Arystotelesa dystynkcye, i ciężkie do pojęcia, a może i od niego niepojęte tajemnice, postać miały odrażającą.
Akademików zdania zdały mi się najznośniejsze. Zysk, który z tych uwag odniosłem był ten, iż nie przywiązując się ślepo do żadnego zdania, starałem się korzystać z tego wszystkiego, cokolwiek która sekta najlepszego w sobie mieć mogła. Że zaś nie na odzieży zawisła doskonałość, a powierzchowne dystynkcye są po większej części znamieniem wewnętrznej dumy; takiego ubioru i sposobu życia używać przedsięwziąłem, któryby mnie w najmniejszej rzeczy od innych nieróżnił.
W tym stanie zostając żałowałem owego niewczesnego heroizmu, gdym pieniądze utopił. Rzekłem sobie, iż lepiej je było potrzebnemu użyczyć, gdym ich sam używać nie chciał. Dalej się nad tą okolicznością mojego życia zastanawiając, uznałem, iż wzgarda bogactw nie na tem zawisła, żeby pieniądze w morze rzucać, lub w ziemi zakopywać; ale tak się z niemi obchodzić, iżby my niemi, nie one nami rządziły. Szczęściem pamiętałem miejsce, gdziem niegdyś klejnoty moje zakopał : znalazłem je w całości, a zpieniężywszy znaczną część, porzuciłem Ateny, gdzie płochość ludu i bałamuctwa Solistów stały mi się nieznośne.
Miejsce mojego nowego siedliska było miasto Rhodus. Tam przypadek zdarzył mi przyjaźń szacownego człowieka. Jednego czasu powracając z winnic, gdy mnie w gaju niedalekim miasta noc ciemna zaskoczyła, szedłem pomału drogą, wtem usłyszałem jęczenie. Udałem się w tę stronę, i znalazłem człowieka w krwi zbroczonego; dałem, ile możności, opatrzenie, zatrzymałem się przy nim aż do świtu; dopiero w tenczas sprowadziwszy powóz, zawiozłem go do jego domu.
Dowiedziałem się od niego, gdy nieco do sił przyszedł, iż zabłądziwszy w tym gaju, od ludzi nieznajomych był obskoczony, ranny i obdarty. Byłto człowiek wieku średniego, wdowiec, mający córkę jedyną, na której wychowanie całą swoję usilność łożył. Dóm jego był przystojny, bardziej porządkiem i ochędóztwem znakomity, niż wspaniałością. Nie odstępowałem go przez cały czas słabości, gdy zaś do sił zupełnych przyszedł, poszliśmy do jego winnicy, tam gdyśmy w chłodniku usiedli, tak do mnie mówić począł:
« Zdarzenie najwyższe uczyniło cię wybawicielem
« moim, tobie winien jestem, że żyję. Znając sentymenta
« twoje od tego czasu, jak u mnie przebywasz, nie obra-
« żam delikatności twojej ofiarowaniem nagrody. Jeżeli jej żądasz, wybierz : jeżeli być zięciem moim nie gar-
« dzisz, uczynisz i dla mnie i dla córki mojej rzecz nader
« pożądaną. »
Zmieszałem się tem niespodziewanem zagadnieniem; a zastanowiwszy się nieco, takem mu odpowiedział :
« Znać żeś mię poznał, kiedy mniemasz, iżby mię na-
« groda obrażała. Jeżeli przysługą zyskałem przyjaciela,
« mam taką nagrodę, jakiej tylko serce moje pragnąć
« może. Być twoim zięciem, byłoby dla mnie szczęście,
« ale od stanu małżeńskiego mam odrazę nieprzezwy-
« ciężoną; choćby zaś przezwyciężoną być mogła,
« wdzięki i przymioty córki twojej lepszego odemnie
« godne są męża. »
Zostawiliśmy czasowi rozmysł dalszy; jam się coraz bardziej do mojego nowego przyjaciela przywiązał, i z własnych jego dyskursów tryb jego życia i sposób myślenia opiszę.
Urodził się on z rodziców bardzo ubogich, i pierwsze lata w wielkiej nędzy i niedostatku przepędził. Pamięć tak przykrej pory, zapatrywanie się na szczęśliwą kondycją dostatnich, w zbudziło w nim chęć niezmierną do szukania sposobów, przez któreby mógł przyjść do dobrego mienia. Kupiectwo zdało mu się być do tego najsposobniejsze, udał się więc do Smirny. Miasto to przez szczęśliwe położenie swojego portu, handel wielki i zyskowny prowadziło. Przystał do kupca, rozmaite podróże, tak morzem, jako i lądem w najdalsze kraje odprawił, i po kilkonastoletniej wiernej panu usłudze, przyszedł do tego stanu, iż sam na siebie kupczyć począł.
Rozmaite przygody nie zaraz go przywiodły do tej pory, jakiej żądał, przecież nie tracąc serca, tyle przez statek i cierpliwość zyskał, iż nakoniec wyrównał dostatnim. Że czynnością jego nie rządziło łakomstwo, skoro tylko tyle dobrego mienia zebrał, iż mógł uczciwie resztę wieku przepędzić, skończył handel, i osiadł w Rbodzie. Tam upatrzywszy sobie nieposażną, ani piękną, ale dobrych obyczajów panienkę, wziął ją za żonę. Szczęśliwym był mężem, ale szacowną ze wszech miar małżonkę przy pierwszym połogu utracił. Pozostałą więc córkę uczynił jedynym celem starań swoich, a zrzekłszy się powtórnych związków, czas trawił na aplikacji do nauk i dobrze czynieniu.
Prosiłem go razu jednego, żeby mnie zaprowadził do swojej biblioteki; otworzył okno, i na miasto pokazał, mówiąc : To moja biblioteka, z tego źródła reguły obyczajności czerpam. Źli ludzi wzmagają we mnie wstręt od występków, dobrzy wiodą do zamiłowania cnoty. Widok natury wznosi mnie do wszech rzeczy Stwórcy. A jeżeli kiedy do xiążek się udam, takich tylko szukam, któreby mnie lepszym uczynić mogły. Zarzuceni jesteśmy mnóztwem xiąg, ale ich pisarze po większej części siebie, nie czytelników, brali za cel. Na tem zasadzeni, żeby biegłość swoję objawić, zaciekają się w kwestye czcze, nadymają brzmiącemi słowy dzieła swoje, więcej bawią, niż uczą: a choć i uczą,