Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gnąć spokój i bezpieczeństwo, bo postanowił wyzwolić się z matni. Bo za cenę niezliczonych łajdactw musi kupić sobie imię i życie porządnego człowieka, to imię i życie, które mu świat wydarł.
Dlaczego tak postąpi... Ależ byłoby szaleństwem zatrzymać się w pół drogi, byłoby nędznem tchórzostwem ugrzęznąć w jakichkolwiek uczuciach, które wcześniej, czy później muszą doprowadzić do katastrofy. Jeżeliby nawet wyrzekł się Czabanówny i jej posagu, jeżeli pozostałby z Arletką, spokoju nie zaznałby nigdy. Już teraz dręczyła go świadomość, że jest zupełnie zależny od tej dziewczyny, że może ona jednem słowem zdruzgotać jego egzystencję, zepchnąć go w przepaść, równie bezwzględnie i bezlitośnie, jak zepchnęła tamtego A chociażby Murek został z nią i był dla niej. Któż może mu zaręczyć, że jej uczucia się nie zmienią, że ona nie znudzi sobie pożycia z jednym i nie zapragnie odmiany? Więc musiałby jeszcze czuwać nad jej miłością, zabiegać o nią, łasić się i żyć w ustawicznym strachu, by nie przestała go kochać, bo koniec jej miłości, to koniec jego wszystkich nadziei, to więzienie i zguba.
I jakież może być szczęście dwojga ludzi, gdy jedno z nich jest nieustającą groźbą dla drugiego?
Trzeba, koniecznie trzeba wyzwolić się. Nie chciał tylko myśleć nad tem: jak?... Gdzieś pod czaszką wprawdzie wylęgła się czarna myśl: natarczywie, wytrwale, pocichu powtarzała: zabić... Ale Murek ze wstrętem wypierał się tej myśli. Wiedział, że do tego nie jest zdolny, że wolałby sobie w łeb palnąć.
Minęły znowu dwa dni, a Murek wciąż odkładał decyzję.
— Gdybym mógł złapać trochę oddechu, gdybym mógł wyjechać i nie widzieć ich wszystkich, ani Arletki, ani Czabanów... Zapomnieć o nich i zapomnieć o sobie...
Pragnienie to stawało się coraz silniejsze. Niestety, niepodobna było nawet marzyć o wyjeździe. Miasto-ogród Me-