Strona:Do Nayjasnjeszego Pana Stanisława Augusta.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Składy śmiertelnych prochow, wzruſzyły ſię groby,
Ciśną ſię świetne cienie z pod znakow żałoby,
Potępiona nieczynność przedſięwzięciem pracy,
Mężni w Cnotliwych Wnukach ożyli Polacy!
Y przez prawy ſerc Bratnich y umyſlow związek,
Spolną reką zyſk garną z Oliwnych gałązek.
W milſzą przechodzą koley chwile owey doli,
Gdzie Polak czcze miał Imie Pana właſney woli,
Y pod zmienionym w ſmutny obraz rzeczy ſtanem
Wolny ulegał, cierpiał, niewolnik był Panem;
Gdzie bezbronny, wśrzod troſkow o całość y bycie,
Płakał Oyciec nad dziecmi, a nad Oycem dzicię,
Y przy tey iedney zwykłey nieſzczęſnym obronie,
Walczył z loſem każącym myśl zagłębiać w zgonie.
Na głos y ięk powſechny kraiu, cnotą wſparte,
Opatrzność lepſzych loſow obiawia Nam kartę,
A zwracaiąc dzielące od ſzczęścia zawady,
Naznacza rzeczom wſpolność, y ſkłania Sąſiady,
Aby przez Czyn zdobiący y ſerca y Trony,
Dzielnemi dobro Naſze dzwigneli ramiony.
Gdy ogromne potęgą burzy cedry giną,