Przejdź do zawartości

Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Otworzyły się drzwi i karzeł zameldował:
— Monna Druda!
Leonard chciał wyjść, lecz książę go zatrzymał.
Do pokoju weszła stara mamka Jana Galeasa, z flaszeczką brunatnego płynu. Była to oliwa ze skorpionów, którą nacierano piersi i brzuch chorego. Czarownice upewniały, że niema lepszego lekarstwa przeciw truciznom, a także przeciw urokom.
Ujrzawszy Leonarda, siedzącego na krawędzi łóżka, stara zbladła, ręce jej zatrzęsły się, flaszka omal nie upadła na ziemię.
— Bóg z nami i Matka Boska! — szepnęła Monna Druda.
Żegnając się, wyszła z pokoju i co tchu pobiegła do swojej pani, madonny Izabelli, aby jej donieść straszną nowinę.
Monna Druda była pewna, że niecny Ludwik i jego sługa Leonard, porozumiewali się na zgubę księcia, że chcieli go otruć lub rzucić na niego uroki.
Księżna modliła się w kaplicy przed świętym obrazem.
Słysząc od Monny Drudy, że Leonard jest u księcia, zerwała się na równe nogi, wołając:
— To niemożliwe! Któż go wpuścił?
— Kto? — szepnęła stara. Wyszedł może z pod ziemi albo wleciał kominem. Dla takiego czarownika wszystko możliwe. Opowiadałam już nieraz Waszej Książęcej Mości...
Do kaplicy wszedł paź i przyklękając, oznajmił:
— Serenissima Madonna, czy Wasza Książęca Mość oraz Książę Jej małżonek raczą przyjąć Jego Królewską Mość wielce chrześciańskiego króla Francyi?

V.

Karol VIII, dla którego ojciec jego Ludwik XI, był zawsze postrachem, miał dzieciństwo chorowite, smutne i nudne. Spędził je na odludnym zamku w Amboise, gdzie karmił wyobraźnię rycerskiemi