Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nadwątlił zdrowie i zestarzał się przedwcześnie przy książkach, stracił prawie całkiem wzrok, i w jego oczach krótkowidza znać było wiecznie znużenie. Niezliczone herezye opanowały jego mózg, nie dając mu spokoju, prześladawały go na jawie i dręczyły we śnie, a jednocześnie pociągały swą ponętną zręcznością i subtelnościami. Gromadził je przez długi przeciąg lat w olbrzymim rękopisie pod tytułem: „Przeciw kacerzom,” z zapałem zbieracza osobliwości. Poszukiwał ich chciwie, wymyślał takie, które mogłyby istnieć; im więcej zaś je potępiał, tem bardziej nim one owładały. Nieraz prosił Boga z rozpaczą o darowanie mu prostej wiary, lecz Pan Bóg odmawiał mu prostoty.
W życiu codziennem był to człowiek nieśmiały, dobroduszny i bezbronny, jak dziecię. Podstępnych ludzi nic nie kosztowało oszukać Euandra, a drwinkarze opowiadali o jego roztargnieniu liczne anegdoty. Zatopiony w marzeniach teologicznych, biskup ustawicznie wpadał w kłopotliwe przygody.
Przez roztargnienie również przybył na ten osobliwy sobór, nie myśląc, dokąd i po co się udaje, pociągnięty w części nadzieją odkrycia jakiej nowej herezyi.
Teraz krzywił się niezadowolony i zasłaniał osłabionemi rękoma oczy chore od jaskrawych promieni słońca. Czuł się bardzo nieswój i pragnął jedynie powrócić jak najprędzej do ciemnej swej izdebki, do swych ksiąg i rękopisów.
Euander nie puszczał na krok od siebie Juwentyna i ostrzegał przed pokusami, krytykując rozmaite herezye.
Pośrodku dziedzińca przechadzał się tęgi, krępy starzec o wydatnych kościach policzkowych, z głową otoczoną wiankiem bujnych szpakowatych włosów. Był to sie-