Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pnych myśli, jakie go nawiedzały, ta była najstraszniejsza.
Z każdym dniem nuda wzmagała się, cierpienie bardziej gniotło, serce bolało, myśli plątały się i zdawało mu się nieraz, że odchodzi od rozumu. Kontrolował z trwogą myśli swe, poruszenia, słowa, dopatrując we wszystkiem objawów pomięszania zmysłów. Zrazu był to bezwiedny lęk, a potem lęk przed lękiem, odchodził od zmysłów na myśl, że grozi mu obłęd myśli.
Byle jeż prędzej, myślał niekiedy z rozpaczą i szedł w kąt celi i tłukł głową o ścianę, lub oglądał blaszkę wentylatora, zastanawiając się czyby się tem nie można zarżnąć.
Wreszcie rozchorował się. Dostał gorączki, kłucia w boku i kaszlać zaczął krwią. Komendant Sukin zląkł się o niego, wezwał doktora, a ten oświadczył, że jeśli chorego nie przeniosą do suchej, zdrowszej celi, to wpadnie w suchoty.
Golicyn ucieszył się; a więc męki się skończą, przyjdzie śmierć, wyzwolenie.
Ojciec Piotr na wiadomość o jego chorobie przybiegł natychmiast, a gdy go przepraszał go, że ostatnim razem obszedł się z nim tak ostro, nie dał mu skończyć, rzucił mu się na szyję z płaczem. Zaczął go teraz codzień odwiedzać i aby rozerwać chorego, przynosił mu nowinki z miasta.
Od O. Piotra dowiedział się Golicyn o przybyciu do stolicy orszaku pogrzebowego za zwłokami nieboszczyka cesarza. Wszyscy zapomnieli już o nim, jak gdyby umarł przed kilku dziesiątkami lat. A tymczasem orszak pogrzebowy z trumną jechał przez całą Rosyę, wolno, wolno, przez całe dwa miesiące. Towarzyszyły mu wojska konne