Strona:Czesław Kędzierski - Gwiazdka.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dawno umarła. My sieroty bez domu. Zmęczeni drogą usiedliśmy trochę, aby wypocząć. I takie ładne rzeczy widzieliśmy. I matula nasza też do nas przyszła i uściskała nas.
— Biedactwa, — mówi syn dziedzica. — Chodźcie ze mną do sanek, zabiorę was do domu mego ojca. — —
A kiedy zajechali przed dwór, syn powitał ojca, wyprowadził z sani Jasia i Małgosię i powiedział:
— Ojczulku, w lesie znalazłem te dwie sierotki na pół żywe z zimna i głodu. Przywiozłem je do ciebie, chyba się nie gniewasz o to?
— Ależ dobrze, chłopcze kochany, — odrzekł ojciec, — toć sieroty takie, znalezione w wieczór wigilijny, to nakaz od Boga. Przygarnąć je trzeba, ażeby nie zasmucił się Nowonarodzony nasz Pan Jezus i Matka Jego Najświętsza.
Potem dzieci obmyto, wykąpano w ciepłej kąpieli, dano im nowe ubranka. A potem Jaś i Małgosia, czyści i szczęśliwi, zasiedli do stołu wigilijnego razem z wszystkimi i wesoło zaśpiewali:

W żłobie leży,
Któż pobieży,
Kolędować małemu — — —