Strona:Czarodziejski okręt.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   6   —

Naraz, gdy siedząc na pniu drzewa odpoczywał, zjawił się przed nim dziwny jakiś mały człowieczek z ogromnym kapeluszem na głowie. Płaszcz szkarłatny okrywał tę cudaczną postać, długa siwa broda sięgała do pasa a dobrotliwy uśmiech jak by przyrosły był do tej nieładnej ale dziwnie sympatycznej twarzy.
— Daj mi zjeść trochę — rzekł starzec, — głodnym bardzo i znużony... Masz tyle żywności, podziel się ze mną.
Ale starszy syn wieśniaka ofuknął dziwacznego staruszka, mówiąc, że nie ma czasu ani na rozdzielanie pożywienia ani na rozmowę z żebrakami. — Mam zrobić coś bardzo oryginalnego dla króla, czarodziejski okręt... odejdź więc i nie zawracaj mi głowy...
— Lepiej zrobisz, młodzieńcze, gdy zaprzestaniesz tej bezowocnej pracy — rzekł starzec z siwą brodą i naraz znikł