Strona:Cyklista na wycieczkach. Lwów-Gdańsk.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Budzi mnie świst. Statek odchodzi na Helę. Kupujemy bilet za półtorej marki i jazda. Oddalamy się coraz bardziej od lądu, już go prawie nie widać, czekam na chorobę morską, a ona nie przychodzi. Zaczynam być zły i wymyślam takiemu morzu. Cóż powiem we Lwowie, jak się przyznam, że nie miałem morskiej choroby, po jakiegoż licha głodziłem się i nic nie jadłem od rana? Włażę do kajuty, jem butersznity i zapijam je piwem. Przestaję być zły, bo przestałem być głodny. Płyniemy dalej. Lądu już nie widać wcale ― z trzech stron tylko morze, a widnieje jeno zdala latarnia morska na Heli.
Nareszcie po trzech prawie godzinach podróży stajemy u celu. Proszę zobaczyć na mapie, bo warto. Nawet na dużej Hela przed-