Strona:Bruno Jasieński - Pieśń o głodźe.djvu/039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a gdy wreszće zapalono kinkiety
na ekranie zostały czarne plamy krwi.



po ulicah snują jacśy ludźe,
ćeńe prawie
i giną zańim słowo śę głośno wymuwi,
a w oświetlonej sali tow. hygieńicznego
histeryczne studentki i gawiedź
oklaskują źewającą estradę,
z kturej kłańał śę glinka i kohał śę tuwim
tważe krwią im zahwytu nabiegły
nalane.
czekajće, tważe te, skądś znam !
to tłum ten sam,
ktury we mńe w zakopanem
rozjuszony w bezbronnego ćiskał jajka i cegły.



i kiedy żegnany oklaskami shodźił ostatńi błazen,
wszedłem wolno na estradę
i powiedźałem prawie ze smutkiem.
— panowie,
— ńic ńe wieće.
— dostałem depeszę.
— dźiśaj wyjeżdżam.