Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czynnej atmosfery komfortu i, zanurzając się w nią każdorazowo, tajał, jak pastylka sacharyny w mocnej, przedwojennej rosyjskiej herbacie.
Z wysokości tonącego w dywanach szezlonga, pod mlecznym księżycem kryształowej ampli, długie lata poniewierki wydawały mu się jakimś podłym niemieckim filmem, widzianym w trzeciorzędnym, nadymionym kinie. Historja tych filmów bywa prosta, banalna, w banalności swej gryząca, jak machorka. Filmy takie, wyświetlane dziesiątkami w podmiejskich iluzjonach, wyciskają łzy z oczu sentymentalnych szwaczek.
Syn oficera sztabowego. Po mamie — majątek pod Moskwą. Dzieciństwo (zazwyczaj pokazuje się to w prologu): kosztowne zabawki, guwernerzy i guwernantki. Chłopięctwo: gimnazjum, książki i marki. Latem na wsi — na kaczki. Pierwsze uciechy miłosne. Przeważnie dziewki folwarczne pod kierownictwem doświadczonego ekonoma. I wszystko inne, jak się należy.
Uniwersytet. „Moskwa w nocy“. Wypełnianie luk w edukacji erotycznej. I naraz, w najbardziej pikantnym, rzecby można, momencie — mobilizacja.
Podchorążówka. Front. Ranny. Szpital na tyłach. Siostrzyczki. Otchłanie szałów miłosnych pod skromnym habitem samarytanki. Znowu front. Druga linja. Nuda splądrowanych miasteczek. Spirytus i karty. W chwilach głodu ekstazy — żydóweczki. Głuche wieści z tyłów. Rewolucja. Komitety i „towarzysze“. Urlop. Moskwa. Czar munduru i wynikające stąd rozkosze. I znowu wstrząs — Październik.
Tułaczka po mieszkaniach. Kryjówki. Szary żołnierski płaszcz i ręce usmolone sadzą: byle bez manicuru i koniecznie z odciskami. Papę rozstrzelano. W majątku — sowiet. Ziemię podzielili docna. We dworze, tam, gdzie wspomnienia szczęsnego dzieciństwa — szkoła, umorusane wiejskie bachory.
Ucieczka. Podrobione papiery. Krym. Wrangel. Ofen-