Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Oczy Clarka zabłysły wilgocią łez. Mocno objął Murriego i miękko poklepał go po plecach.
— Zostaw, bracie! Domyślałem się, że jesteś morowym chłopakiem. Nigdy nie zapomnę tej chwili. Tylko, że nigdzie nie pojadę, zostaniemy razem. Daj pan łapę, będziemy przyjaciółmi.
— Jak pan chce, — powiedział Murri, ściskając mocno rękę Clarka. — No, ja idę.
Clarke począł ubierać się, pogwizdując wesołą piosenkę. Ogarnęło go wzruszenie a nie chciał tego okazać. Otworzył okno, zobaczył na drzwiach Niemirowskich kłódkę i pieczęć i spochmurniał naraz. Wspomnienie o Niemirowskiej ciążyło mu, jak zapomniany na chwilę ból zęba.
Do pokoju zastukano. Była to Połozowa.
Przy rozmowie z Połozową, która w krótkich słowach wyjaśniła Clarkowi powody aresztowania Niemirowskich, wydało mu się, że patrzy ona na niego jakoś specjalnie surowo. Wziął nerwowo ze stolika papierosa i sięgnął po pudełko zapałek, leżące na stole.
Wysunął pudełko, aby wziąć stamtąd zapałkę, gdy naraz z pudełka zamiast zapałek, wyskoczył ogromny pająk o długich włochatych nóżkach i skoczył Clarkowi na marynarkę. Clarke wypuścił z rąk pudełko, zrobił krok wtył i podniósł rękę, aby zrzucić wstrętnego owada na podłogę. W owej chwili Połozowa krzyknęła przeraźliwie: „Niech pan nie rusza ręką!“ i ręka Clarka w oszołomieniu zawisła w powietrzu. Pająk dwoma skokami zleciał po Clarka nodze, zeskoczył na podłogę i na chwilę się zatrzy-