Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mi gdy schlejecie się, opowiadacie jeden drugiemu antysowieckie anegdoty i śmiejcie się, jeśli są dowcipne. No tak, naturalnie, co wolno komunistom, to jest wzbronione bezpartyjnym specjalistom. Ci winni od rana do nocy krzyczeć „hurra!“
— Jesteś dziś bardzo elokwentna, tylko że elokwencję swą kierujesz pod złym adresem.
— Ile razy mówiłam temu durniowi, żeby się nie upijał! Zawsze jakieś nieprzyjemności są przez niego! Więc, nie wrócisz?
— Nie. Jeśli chcesz mi co powiedzieć, chodźmy do mnie.
— Nie mam nawet zamiaru.
— A ja sądziłem, że jeżeliś mnie wołała spowrotem, to chcesz mi co powiedzieć.
— Jeżeli wrócisz, może ci coś powiem.
— Nie, ten numer nie przejdzie. I tak mnie dosyć wodziłaś za nos.
— Dużoś przez to stracił? Masz krzywdę? Zdaje się, wszystko, czegoś chciał, dostałeś całkowicie i rachunki nasze skończone.
— Więc, to prawda, — Jeremin?
— Nie bądź cyniczny.
— Słuchaj, Hala, ja cię kocham. Nie należy mnie odpędzać. Niczego od ciebie nie chcę, przyjdź do mnie tylko jeszcze jeden raz, ostatni raz. Nie odmawiaj mi.
— Widzisz go! Prosiłam cię, żebyś wrócił i nie urządzał skandalu, a tyś mi nawet takiego głupstwa odmówił.