Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— W przekładzie na nasz język, to, co pan proponuje, oznacza: zbudujcie socjalizm kapitalitycznemi metodami pracy, potem zaś urządzajcie inauguracyjne otwarcie: począwszy od dziś nastaje socjalistyczne społeczeństwo — wejście bezpłatne. Zapomina pan jedno: że socjalizm to ludzie, i że bez wyplenienia ze świadomości ludzi korzeni kapitalizmu, nie może istnieć socjalistyczne społeczeństwo, tak samo, jak nie może istnieć produkcja socjalistyczna oparta o zasadę kapitalistyczną: człowiek — funkcja maszyny.
Clarke chciał coś odpowiedzieć, gdy spojrzenie jego spoczęło na wyrosłym nagle u nóg długim cieniu. Podniósł oczy i zobaczył niskiego oliwkowego chłopca, z wyglądu lat piętnastu, w zielonej komsomolskiej rubaszce z kimowskim znakiem i w pluszowej tiubetejce.
— Proszę się zapoznać, — podniosła się Połozowa, — to mój zwierzchnik, towarzysz Nusreddinow, sekretarz komitetu komsomolskiego.
— Inżynier z Ameryki? — uśmiechnął się chłopak, pokazując równe zęby. — Znam Amerykę, widziałem Amerykę.
— Gdzieżeś widział Amerykę, Kerim? — zdziwiła się Połozowa. — Chyba w książce?
— Nie, nie w książkach. W Stalinabadzie widziałem. Na bazarze.
— Na bazarze?
— Na bazarze panorama była, ładna panorama Patrzysz w okienko — widać Amerykę. Bardzo dobra Ameryka!