Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Londyński).djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spoczynku, kobieta nieznacznie skinęła na męża i rzekła:
— Słuchaj, mój drogi, oddam mu swą poduszkę a wezmę siana pod głowę, ty zrób ze swoją tożsamo, będzie mu spać wygodniej jak na słomie, ja odstąpię mu swego łóżka, bom zdrowsza od ciebie i młodsza i położę się na sienniku... Nachodził się przez cały dzień, to musi być bardzo zmęczony.
— Z całego serca — odparł mąż, — zaraz mu to powiem. Poszedł do gościa i poprosił go, ażeby położył się na wygodnem posłaniu i wyprostował swe członki.
Pan Jezus nie chciał się na to godzić, ale dobrzy staruszkowie nie ustąpili.
Nazajutrz wstali równo z świtem i zgotowali gościowi skromne śniadanie. Gdy słońce zajrzało przez okienko i Pan Jezus wstał, znów spożył posiłek, poczem zwrócił się do nich i rzecze:
— Ponieważ okazaliście mi tyle współczucia i życzliwości, żądajcie przeto trzech rzeczy, a ja wam je spełnię.
A na to rzekł biedak:
— I cóż jabym sobie mógł życzyć, jak nie wiecznego szczęścia i ażebyśmy oboje do końca życia cieszyli się zdrowiem i mieli dość powszedniego