Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/393

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Myślę, żeś już dosyć dziś skorzystał z filozofii życia, idźmy więc do domu. Może jutro poznasz znowu inny salon.
Rzeczywiście w ciągu postu poznałem w taki sposób nie jeden, ale kilkanaście salonów...
Ach! wujek mój był to człowiek wielkiego serca, choć wątły trochę w nożętach nieborak!...

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

...W kilka lat później wybiła godzina, żem i ja naprawdę już miał wejść do salonu i osobiście narazić się na pokusy, którym nawet pustelnicy ulegali.
Prawdopodobnem jest, że groziło mi niebezpieczeństwo wielkie. Naprzód bowiem (jak mówił wujek) każdy mężczyzna ma coś, co się podoba kobietom, choćby był nawet najgłupszy! a ja przecież skończyłem wydział filologiczny i napisałem rozprawę: „W jaki sposób ze spółgłosek twardych powstają miękkie?“ Nie brakło mi też kwalifikacyi światowych. Dla przyszłości miałem chrzestną matkę, która obiecała mi zapisać w testamencie cały swój majątek: pięć listów zastawnych po 30 rs. każdy. Dla użytku społeczeństwa miałem dobry apetyt, a dla towarzystwa — ładne zęby. Kiedym w dodatku włożył frak i przejrzał się w lustrze u balwierza, pewny byłem, że dzisiejszego wieczora szatan złapie mi duszę przy pomocy pierwszej lepszej kobiety.
Niewiele było potrzeba. Niech do mnie tylko która zagada — spojrzy tkliwie w oczy — ściśnie za