Strona:Bolesław Prus-Przygody Stasia.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pani sędzina przyjęła z oznakami wielkiego zadowolenia, pan sędzia zaś uśmiechnął się, jakgdyby po spożyciu kwaterki niedojrzałych tarek.
— Fiu! fiut! — gwizdnął stary pułkownik i dodał: — Poszło!...
Sędzia skrzywił się jeszcze lepiej i machnął niedbale ręką.
— Cieszę się bardzo — rzekł — iż biedny ten malec tak prędko odzyskał rodzinę!...
— To mi przypomina bajkę pod tytułem: «Lis i winogrona» — wtrącił pułkownik.
Panie przygryzały wargi, sędzia kręcił się, jak na szpilkach, organista niczego nie rozumiał, a Szarakowa nie słyszała, zajęta pieszczeniem Stasia.
Zbytecznem byłoby nadmieniać, że organista zmuszony był raz drugi opowiedzieć przygodę Stasiową.
Nalitowawszy się nad matką, wszyscy śmieli się teraz z wypadku, z wyjątkiem szafarki, której wielką boleść sprawiło to, że Staś nie jest synem jej pana.
— A taki mądry!... A taki podobny!... Ma nawet pieprzyk na szyjce — mruczała stara.


∗             ∗

Dla uzupełnienia dodamy, że organista, załatwiwszy u sędziego interes Jegomości, odwiózł Szarakową do jej ojca i tam po raz trzeci opowiedział wiadomą historję struchlałemu Stawińskiemu. Wyjechawszy z młyna, tego samego dnia opowie-