Strona:Biblia Wujka 1840 Vol. I part 2.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
679
Rozd. X.KSIĘGI TOBIASZOWE.Rozd. X.

wielbłądy, poszedł do Rages miasta Medskiego: a nalazszy Gabela, oddał mu cyrograph iego, y odebrał od niego wszytkie pieniądze.

7.Y oznaymił mu o Tobiaszu synu Tobiaszowym wszytko co się siało: y przywiódł go z sobą na wesele.

8.A gdy wszedł do domu Raguelowego, nalazł Tobiasza za stołem śiedzącego: y przyskoczywszy, pocałowali ieden drugiego: y płakał Gabelus, a błogosławił Pana Boga,

9.Y rzekł: Niech ći błogosławi Bóg Izraelski, boś iest syn barzo dobrego męża y sprawiedliwego, y bogoboynego, y iałmużny czyniącego.

10.Y niech będzie mówione błogosławienie nad żoną twoią, y nad rodźicy waszymi:

11.Y abyście oglądali syny wasze, y syny synów waszych, aż do trzećiego y czwartego pokolenia: y naśienie wasze niech będźie błogosławione od Boga Izraeiskiego, który króluie na wieki wieków.

12.A gdy wszyscy rzekli Amen, śiedli do uczty: ale y wesele małżeńskie z boiaźnią Bożą sprawowali.


ROZDZIAŁ X.

Tobiasz stary frasuie się z żoną z nierychłego nawracania syna swego. A on się ledwie u Raguela uprosił, że go puśćił Rayuel, posag dał po córce: błogosławi im obiema, a córkę upomina o gospodarstwo.

1.A Gdy się długo zabawiał Tobiasz dla wesela, frasował się oćiec iego Tobiasz, mówiąc: Co mniemasz czemu mieszka syn móy, abo czemu go tam zatrzymano?

2.Co mniemasz, podobno Gabelus umarł, a nikt mu nie odda pieniędzy?

3.Y iął się barzo frasować sam y Anna żona iego z nim: y poczęli oboie spółem płakać: przeto iż się syn ich na dźień naznaczony do nich nie wrócił.

4.Płakała tedy matka iego nieutulonemi łzami, y mówiła: Ach ach ći mnie synu móy, na cośmy ćię posłali iść w cudzy kray, światłość oczu naszych, podporę starośći naszéy, poćiechę żywota naszego, nadźieię potomstwa naszego.

5.Maiąc w tobie samym wszytko wespół, nie mieliśmy ćię pusczać od śiebie.

6.Któréy mówił Tobiasz: Milcz, a nie frasuy się, zdrówći iest syn nasz: dosyć wierny iest on mąż z którymeśmy go posłali.

7.Lecz ona żadnym obyczaiem nie mogła bydź pocieszona, ale na każdy dzień wybiegaiąc wyglądała, y obchodźiła wszytkie drogi, przez które nadźieia się pokazowała że się miał wrócić, aby go, ieśli można rzecz, z daleka przychodzącego uyźrzała.

8.A Raguel zaś mówił do źięćia swego: Zostań tu, a ia poślę posłańca o zdrowiu twoim, do Tobiasza oyca twego.

9.Któremu Tobiasz rzékł: Ia wiém że oćiec móy y matka moia dni teraz liczą, y duch ich frasuie się w nich.

10.A gdy wielą słów Raguel prośił Tobiasza, a on go żadnym sposobem słuchać niechćiał, dał mu Sarę, y połowicę wszytkiey maiętnośći swoiéy, w sługach, w służebnicach, w bydle, w wielbłądach, w krowach, y pieniędzy

wie-