Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trzeci, nowy... Dawne odkopał ruiny, place swoje zakreślił półkolistymi dziedzińcami łaźni cesarskich albo hipodromów obszarem i poznaczył je starymi obeliskami i krzyżem wieńczonemi kolumnami z dawnych gigantycznych budowli, i rośnie wciąż — młody, potężny, piękny, dookoła tych kościołów i pałaców, w których żyje nieśmiertelny duch Odrodzenia. Wieczny, wieczny Rzym!...
A ponad Rzymem śmieje się niebo szafirowe, słoneczne, a pośród ruin i w dziedzińcach renesansowych pałaców kwietne, zielone ogrody, kolumny palm obok marmurowych kolumn, około cichych kościołów ulice pełne gwaru i ruchu; fontanny tęczami tryskają na placach, śmieją się czarne oczy i wiśniowe usta kobiet — i takie, złote wino sprzedają w osterjach!
Włóczyłem się po Europie od Kijowa po Paryż, od Niemna i morza Północnego po błękitny brzeg Adrjatyku; lata całe w alpejskich krajach spędziłem; znam wielkie stolice Wschodu i Zachodu i różne miasta ciche, z przeszłości, zda się, wyrwane, nad zapomnianymi rozsiadłe traktami, i wioski różne i góry, i wybrzeża, i wyspy i osady, ale nigdzie, nigdzie na świecie niema miejsca, gdzieby mi tak dobrze było, gdziebym tak pragnął żyć, jak tutaj. Chyba