Strona:Asnyk Adam - Pisma 03. Wydanie nowe zupełne.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I chwytam dzban mój w objęcia
Padając na flaszek stos:
Zdjętemu błogiem marzeniem
Zda się, że wracam znów
Do jasnych młodości snów
Ponad srebrzystym strumieniem!

Po kwiatach sączy się zdrój
A wietrzyk roznosi wonie,
Pierś ogniem szlachetnym płonie,
Chcę wznowić rycerski bój,
W dobranym braci orszaku,
Ochoczo biegnę na szturm,
I słyszę w odgłosie surm:
„Zwycięstwo przy białym ptaku!“

Pospieszam co zdąży koń,
I u nóg kochanki klęczę,
Ona z obłoków rwie tęczę
I moją ozdabia skroń;
W rodzinne przychodzę strony
I witam rzucony dom,
I matki radośnym łzom
Powierzam zdobyte plony...

W pośrodku ojczystych pól...
Lecz tu się sen mój ucina;
Fantazyi, gdy braknie wina
Powraca zgłuszony ból,