Strona:Antychryst.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Żałość domu Twego Panie pożera mnie; przeraziłem się i zadrżałem, aby nie zginęło całkiem na Rusi chrześciaństwo.


∗             ∗

Fedoska i heretyk i jemu podobni, poczęli jawnie Kościół niweczyć. Posty zarzucają, skruchę i umartwienie ciała do bajek liczą. Bezżeństwo i ubóstwo dobrowolnie w śmiech obracają. I przemieniają w szerokie gładkie gościńce wąskie i strome ścieżki chrześcijaństwa. Wszelaką rozpustę chwalą śmiało i w niczem grzechu nie poczytują. Wszystko u nich dobre i święte, a ich mowy bezbożne wielu do takiego bezwstydu przywodzą, iż ci przyznają się do epikurejskich mniemań: jedz, pij, wesel się, po śmierci nijakiego niema zadośćuczynienia.
Ikony święte to dla nich bałwany, a śpiew kościelny ryczenie krowie. Kaplice burzą, a w tych murach co po nich zostają, handlują tytoniem; brody golić każą. Ikony cudowne na śmierdzących wozach wywożą i bezczeszczą je głośno wobec ludu. Na wszelką prawość i wiarę prawosławną powstają, pod takim pozorem, jakoby wykorzeniali niewiarę a zbyteczne i szkodliwe chrześciaństwu zabobony. A jak wielkie mnóstwo ludzi duchownych wytępiono i prześladowano, a za co to im się stało? Innej odpowiedzi nie usły-