Strona:Antoni Piotrowski - Józef Chełmoński. Wspomnienie.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dochodziły nas stamtąd wieści o wielkich sukcesach Józefa. Kunsthändlerzy[1] kupowali obrazy jego. Max Gierymski, złota dusza, ułatwiał mu stosunki. Zastał on wielką i wyjątkowo świetną kolonię artystów polskich. Bracia Gierymscy czyli »Gierymlosy«, Brandt, Kowalski Alfred, Łoś, Soldenhof, Brochocki, Streit, Henryk Piątkowski, Kozakiewicz, Pruszkowski Witold i zjawił się Stanisław Witkiewicz. Odtąd już z Józefem byli nierozdzielni. Obrazy rodziły się pod pędzlem Józefa, zadziwiając wszystkich — i nie byle jakich kolegów.
Tłumny obraz »Muzyka w karczmie« — gdzie biła z okien łuna czerwona, a pod oknami masy chłopów i dziewek polskich. Głowy były takie, że zdumienie ogarnęło Franza Adama, jakim cudem można malować w tak trudnem oświetleniu wieczornem takie subtelne typy ludzkie.
»Powstańcy jadący przez kartoflisko kwitnące«. Niepodobna jest wyliczyć wszystkich, bo i sam autor ich nie pamiętał.
Przez zawzięte malowanie tak się zaniedbał, że ani się nie mył, ani jeść nie miał czasu, choć pieniądze były. Witkiewicz Staś pilnował, żeby się przecież codzień choć raz dobrze najadł.
Potrzeba tworzenia była paląca. W Monachium nie był długo. Wrócił do Warszawy i przyzwyczajony do pracowni, zaczął szukać. Pomagałem mu w tem. Znaleźliśmy w Europejskim hotelu jedyną naówczas pracownię w Warszawie, ale mieszkał w niej — krawiec. Otóż wspólnemi siłami finansowemi daliśmy mu 150 rubli odstępnego, żeby się wyniósł. Ponieważ pracownia była haniebnie brudną, kazaliśmy ją odnowić, a sami tymczasem poszliśmy piechotą do Sękocina[2].
Po powrocie z Sękocina umeblowaliśmy pracownię w ten sposób, że sosnowe łóżko, bejcowane na mahoń, postawiliśmy w kącie, szafkę z książkami, również sosnową, w jednym rogu, a fotel, pleciony z prętów wierzbowych, na środku.
Były to moje meble.
W szafie był dobór arcydzieł literatury polskiej, oczywiście, że nie było w niej ani Sienkiewicza, ani Żeromskiego, bo jeszcze o nich nikt nie słyszał, nie istnieli, ale był Kraszewski, Krasicki, Bohdan Zaleski, Mickiewicz, Słowacki i Kochanowski.
Największe powodzenie miał Krasicki, a w szczególności jego powieści wschodnie.
»W mieście Damaszku żył był Kadur« — powtarzał co chwila Chełmoński, malując, a gdy coś wypadło mu po myśli, wołał głośno: »Szoj!«
Pewnego razu przyszedł do naszej pracowni młody chłopak, z cerą panny zdrowej, ale i wielką i gęstą jak materac brodą.
— Staś! — krzyknął Józef.
— Józef! jak się masz, mot’ mot’ mój, mot’, mot’ mój!
— Żeby Cię wszyscy djabli porwali!  — wołał zachwycony Józef.

— A to jest Jamtuse (tak mnie nazywali).

  1. Przypis własny Wikiźródeł Kunsthändler — handlarz dziełami sztuki
  2. Przypis własny Wikiźródeł Sękocin znajduje się około 4 godziny piechotą od Hotelu Europejskiego (obecnie: Raffles Europejski; Krakowskie Przedmieście) w Warszawie.