Strona:Antoni Lange - Dywan wschodni.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jako pręgi deszczowe na urwistej skale.
Tu jedna, owdzie mnóstwo pręg na grzbiecie leży,
Niby łaty białawe na zdartej odzieży.
Szyja, gdy nią poruszy, żywo przypomina
Tył okrętu, co fale Tygrysu rozcina.
Czaszka mała, z kowadłem może chodzić w parze.
Pilnik, od zębów jego nie więcej dokaże.
Policzki, jako papier syryjski, a warga
Z jemeńskiej skóry, której zmarszczka nie potarga.
Ma uszy, które w nocnej wędrówce pustynią
Pewien rodzaj muzyki osobliwej czynią;
A to są krwi szlachetnej niemylne dowody:
Ma je każdy byk leśny z Chaumułu zagrody.
Z obawy przed harapem splecionym z rzemienia,
Woli mojej posłuszny, szybkość biegu zmienia.
Gdy zechce, tuż przy siodle trzyma swoją głowę,
A nogi wraz ze strusiem popłynąć gotowe.


(Juljan Adolf Święcicki).


III.

Jam nie z tych, co siedziby obierają nizkie,
By goście nie widzieli mię i ludzie blizkie.
A kto pomocy mojej żąda i oparcia —
Natychmiast z każdym wrogiem pospieszam do starcia,
Chcesz mnie szukać na sejmie — znajdziesz mię śród rady;
Chcesz mnie szukać w szynkowni — znajdziesz. Winogrady
Sączę. A przyjdziesz do mnie — wino dam ci stare —
Pij je — pij sobie jedną — pij i drugą czarę.
Gdy się swym rodowodem chełpią beduiny,
Wiedz, żem z najdostojniejszych namiotów rodziny.
A ci, co raczą do mnie przybyć na wieczerzę,
Są to — by jasne gwiazdy — najczystsi rycerzerze.
Śpiewaczka uczty moje pieśnią rozwesela —
Suknię ma szafranową, zdobną w barwne ziela,
A stanik tak rozwarty, że dziwnej piękności
Przegląda pierś jej krągła, co czaruje gości.
Gdy żądamy jej śpiewu, ku ziemi wzrok chyli;