Strona:Antoni Ferdynand Ossendowski - Od szczytu do otchłani.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i dostojeństwie człowieka, stworzonego na „podobieństwo boskie“.
Pamiętam zdarzenie, gdy całe więzienie było ciężko zatrute nieświeżą rybą, podaną na obiad, a ten oburzający rzeczywiście wypadek przeszedł bez śladu i protestu, gdyż przygnębieni więźniowie milczeli, nie mając sił i ochoty do protestu. Innym zaś razem, w lecie, nie wstawiono odrazu wybitej przez wiatr szyby, co niespodziewanie wywołało taki bunt więźniów, że do celi wprowadzono żołnierzy z bagnetami.
Nieraz sam przeżywałem takie dziwne skoki psychiczne.
Nigdy nie zapomnę wypadków, jakie zdarzały się podczas mego pobytu w więzieniu.
W mojej celi nigdy nie zamykano drzwi na klucz. Mogłem w każdej chwili wyjść na korytarz, do kuchni po herbatę lub wodę, na podwórze po pomidory lub groch z naszych grzęd, albo na przechadzkę i mimo to nieraz tygodniami całemi nie wychodziłem. Jednak, gdy oczekiwano przybycia jakichś władz wyższych, cele na wszelki wypadek, aby nie było gadania, zamykano. O! wtedy zjawiały się odrazu przyczyny, zmuszające do wyjścia z celi! Dość było usłyszeć zgrzyt klucza, zamykającego celę, a natychmiast biegłem do drzwi, waliłem w nie pięścią, wołałem na dozorcę i żądałem, aby otworzono celę, gdyż potrzebuję przynieść wody lub drzewa z kuchni, wytrzepać ubranie, oczyścić obuwie.
Myślę, że uczucie pozbawienia wolności budzi się w takich chwilach silniej i wywołuje protest całego organizmu, który podświadomie za szczyt szczęścia uważa wolność i tylko wolność, jako jedyny warunek świadomego życia człowieka, członka społeczeństwa, narodu i państwa.