Strona:Antoni Czechow - Nowele.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czącym. Cóż to za niezdolny człowiek! Niestety, był u nas jedynym architektem i podczas ostatnich piętnastu, czy dwudziestu lat nie zbudowano ani jednego porządnego domu. Kiedy zamawiali u niego plan, to przedewszystkiem rysował salony; tak jak swego czasu pensyonarki umiały tańczyć tylko od pieca, tak i jego artystyczne pomysły mogły się rozwijać tylko od salonów. Przy nich dorysowywał jadalny, dziecinny, gabinet, łącząc pokoje drzwiami, wskutek czego wszystkie stawały się przechodnimi, a w każdym z nich było dwoje, lub troje niepotrzebnych drzwi. Widocznie pomysł nie przedstawił mu się jasno, był raczej niezwykle zawikłanym, a wtedy za każdym razem, czując widocznie, że czegoś brak, uciekał się do różnorodnych przybudówek, ustawiając je jedne obok drugich, i widzę, jak gdybym je miał przed oczami, wązkie sionki, wązkie korytarzyki, kręte schodki, prowadzące do antresoli, gdzie stać można tylko zgiętym i gdzie zamiast podłogi, trzy olbrzymie stopnie w rodzaju łaziennych półek: kuchnia z konieczności pod domem, ze sklepionym sufitem i z ceglaną podłogą. U frontu linie suche, nieśmiałe, dach niski, spłaszczony, a na grubych jakby wyrośniętych na drożdżach kominach wznoszą się druciane kaptury z czarnemi chorągwiami. I nie wiem dlaczego, wszystkie te stawiane przez mego ojca domy, tak podobne jeden do drugiego, niewyraźnie przypominają mi jego cylinder i jego kark suchy i uparty. Z biegiem czasu w mieście przyzwyczaili się do niezdarności mego ojca, zakorzeniła się u nas i stała się naszym stylem.
Styl ów wprowadził ojciec i do życia mojej siostry. Zaczynając od tego, że nazwał ją Kleopatrą, tak jak mnie nazwał Misaelem; kiedy była jeszcze dzieckiem, straszył ją opowieściami o gwiazdach, o starożytnych mędrcach, o naszych przodkach, mówił jej o tem, co to jest życie i co to jest obowiązek; teraz kiedy już miała