Strona:Andersen - Książę Świniarek oraz inne bajki (1928).pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nagle usłyszał, że ktoś zbliża się konno do zagrody. Był to mąż owej gospodyni, wracający do domu z miasta.
Gospodarz ten był to człek bardzo dobry, miał tylko tę słabostkę, że nie mógł znieść widoku kościelnego. Ile razy go ujrzał, wpadał w wściekłość i dlatego to pewnie kościelny wybrał się z wizytą wówczas, kiedy go nie było w domu. Dlatego też zapewne dobra gosposia chciała nakarmić biednego kościelnego wszystkim, co najlepszego miała.
Gdy posłyszeli tę ten t konia, przerazili się oboje wielce. Gospodyni, otwarła wielką, stojącą w kącie skrzynię, a kościelny skrył się w nią, wiedząc dobrze, że gospodarz nie może znieść jego widoku i nie chcąc go przywodzić do gniewu.
Gospodyni schowała coprędzej jedzenie i wino do pieca, chciała bowiem uniknąć pytań męża.
— Co za szkoda! — westchnął Maciek, widząc to z góry.