Strona:Anatol France - Zazulka.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tiu! tiu! tasieńki taś! taś! taś! — wykrzyknęła na widok Jantarka — tiu! tiu! a toż to jaśnie wielmożny panicz! Czy to możliwe, żeby jaśnie panicz tak ślicznie wyrósł... pódziesz!... i tak zmężniał! tas! taś! taś! Widzi no panicz tego grubasa, który całą strawę wyjada tym maleństwom? Psz... psz... taś! taś! taś! Takie już zrządzenie świata paniczu, że bogaci tuczą się, a biedni chudną coraz więcej... Oj, niema, niema sprawiedliwości na ziemi! Czemże mogę służyć jaśnie paniczowi? Może jaśnie panicz nie pogardzi szklaneczką jabłecznika, co?
— Chętnie wypiję wasz jabłecznik, Małgorzato. Ale pozwólcie się najpierw uścisnąć za to, że wykarmiliście matkę tej, którą miłuję nad wszystko na świecie.
— Świętą prawdę mówi panicz. Księżna pani miała akurat sześć miesięcy i dni czternaście, kiedy jej się wykłuł pierwszy ząbek. Oj, byłaż to uciecha, była. Nieboszczka księżna podarowała mi śliczny fartuch. Rzetelną prawdę paniczowi mówię.
— Powiedzcie mi, Małgorzato, coście słyszeli o Krasnoludkach i porwaniu Zazulki?
— Niestety, jaśnie paniczu, nic nie wiem o Krasnoludkach ani o porwaniu Zazulki... Jakżeż by to być mogło, żeby taka stara kobieta wiedziała co o tem? A jeśli nawet kiedy co słyszałam, to już i wyleciało ze starej głowy. Pamięć mi tak osłabła, że nie mogę nawet spamiętać, gdzie wetknęłam okulary; szukam ich nieraz, szukam, a one akurat na nosie! Niechże też panicz raczy skosztować tej naleweczki.
— Zdrowie wasze, Małgorzato! A przecież mówiono mi, że wasz mąż opowiadał coś o porwaniu Zazulki.
— A jakże, a jakże, jaśnie paniczu. Mój stary nie był uczony, ale nasłuchał się wielu rzeczy po karczmach i zajazdach. A wszystko spamiętał jak ten amen w pa-