Strona:Anatol France - Zazulka.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Należy zawsze przestrzegać sprawiedliwości nie zwyczajów — przekładał Ład.
Ale Krasnoludki nie chciały słyszeć o tem, i gdy coraz głośniej i burzliwiej naradzały się co począć z Zazulką, karzełek Puk, odznaczający się prostym chłopskim rozumem, rzekł:
— Przedewszystkiem mili bracia, musimy obudzić tę panienkę, skoro sama nie obudziła się dotychczas. Wiecie wszyscy, jak niezdrowo jest spać na wilgotnej trawie nad samym brzegiem jeziora i jeśli panienka ta pod gołem niebem noc przepędzi, nabawi się kataru, powieki jej nabrzmieją i nie będzie jutro taka ładna, jak dzisiaj.
Wszyscy zgodzili się z Pukiem, bo zdanie jego nie sprzeciwiało się żadnemu z poprzednio wygłoszonych.
Bzik zatem, podobny do starego cierpiącego poety, zbliżył się do Zazulki i począł wpatrywać się w nią z natężeniem, przekonany, że siła jego spojrzenia wystarczy do przerwania najgłębszego nawet snu. Ale napróżno poczciwiec wytrzeszczał oczy jak mógł najwięcej. Zazulka spała dalej z rączkami złożonemi na piersi.
Widząc bezowocność wysiłków Bzika, cnotliwy Ład pociągnął ją za rękaw. Wtedy Zazulka otworzyła zwolna powieki i uniosła się na łokciu. Ujrzawszy się na posłaniu z mchu, w otoczeniu gromady Krasnoludków, pewna była, że śni jeszcze, więc obu rączkami poczęła trzeć powieki, by odegnać zmorę senną i obudzić się w błękitnej swej komnacie, prześwietlonej słońcem poranku. Była jeszcze tak rozespana, że nie pamiętała zupełnie niefortunnej wyprawy do Błękitnego Jeziora. Napróżno jednak przecierała oczęta. Tkwiły w nich ciągle Krasnoludki. Nie były to zatem mary, tylko Krasnoludki prawdziwe. Zazulka powiodła dokoła niespokojnem wejrzeniem, a gdy zobaczyła rozgwieżdżone niebo nad głową i ciemniejący w pobliżu las, przypomniała sobie wszystko i zawołała boleśnie: