Strona:Alfons Daudet-Safo.djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
I.

— Spojrzyj pan na mnie, proszę... Podoba mi się kolor twych oczu... Jak ci na imię?
— Jan.
— A nazwisko?
— Gaussin.
— Z południa pochodzisz, znać to z mowy... Ile masz lat?
— Dwadzieścia jeden.
— Jesteś artystą?
— Nie, pani.
— Ach, tem lepiej...
Te urywki frazesów tłumione śmiechem, wrzawą i muzyką przygrywającą do tańca na balu kostiumowym, krzyżowały się w pewną noc czerwcową, pomiędzy Piferarem a Wieśniaczką egipską, w oranżeryi pełnej palm i paproci drzewnych, przylegającej do pracowni Déchelette'a.