Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mówi, zrozumiał dokładnie płodozmian i wszystkie jego rodzaje wystudyował. Poznał także Akademię rolniczą w Edymburgu. Kupował pługi i maszyny, i maszynistę szkodzkiego przywiózł do Turwi, który się tam na Polaka przerobił.
Przebywszy półtora roku w Anglii i Szkocyi, z bogatym plonem doświadczenia i nauki, powrócił napoleoński wojownik na zagon ojczysty. Tu zaczęła się dla niego prawdziwie herkulesowa praca, będąca walką z naszym nieporządkiem, lenistwem, nawyknieniami. Tu zaczęło się nowe jego życie, o którem pięknie wyraził się Paweł Popiel w nekrologu (Czas, 1879 r.), »że było przez lat pięćdziesiąt wzorem i szkołą dla całego ziemiaństwa polskiego.« Żołnierzem pozostał całą duszą, nawet jako rolnik. »Rolnictwo i wojna — mwiał — mają do siebie coś podobnego«. Jak na wojnie, sam rozstawiał placówki i do każdej zajrzał wedety, tak i na wsi wszędzie był, wszystkiego sam doglądał. »Kiedy kto kocha swój kraj — mawiał — to nietylko o tem myśli, aby z niego ciągnąć zysk, ale i o tem, jak go w granicach swojej działalności i pracy podnieść, upiększyć, ozdobić, uszlachetnić.« I tak się stało w majątkach Chłapowskiego, a jak każdy muzułmanin przynajmniej raz w życiu do Mekki, tak każdy ziemianin polski powinien był odbyć do Turwi pielgrzymkę. W ciągu dziesięciolecia rozumnej i żelaznej pracy a oszczędnego życia, Chłapowski majątek z długów oczyścił i parę mil kwadratowych kraju rodzinnego, które zajmowały jego dobra, wzorowo zagospodarował i podniósł w trójnasób ich wartość i dochody. Polakom zarzucał w ogólności, że nie umieją kochać swego kraju, bo mało się uczą, mało czytają a wiele drogiego czasu marnotrawią lekkomyślnie na grę w karty i gadanie o rzeczach pustych. Gdy w r. 1823 przedsięwziętą została przez rząd pruski reforma zniesienia pańszczyzny, wszyscy reprezentanci szlachty wielkopolskiej za wpływem Chłapowskiego głosowali za tą reformą, a tylko miasta i gminy włościańskie były jej przeciwne. Chłapowski kochając szczerze lud wiejski, uszczęśliwiony był z reformy uczciwie przeprowadzonej, na której wiele dla przyszłości kraju budował. Nie sądząc, aby ziemianin mógł usuwać się od spraw publicznych, należał do sejmów prowincyonalnych Księztwa, w r. 1830 był wicemarszałkiem sejmowym i przez wiele lat zasiadał w radzie Towarzystwa kredytowego.
W grudniu r. 1830 przybył Chłapowski z Turwi do Warszawy. W kwietniu roku następnego, w kilku potyczkach zwycięzkich zabrał wielu jeńców, w maju wykonał dzielną szarżę pod Długosiodłem, po której z polecenia Skrzyneckiego nastąpiła wyprawa na Litwę, co tyle ciężkich krzyżów przyniosła Chłapowskiemu. Wyprawa szła z początku bardzo pomyślnie. Czynny, energiczny i przezorny wódz, utrzymywał wzorowy porządek, ostatni szukał spoczynku, pierwszy opuszczał twarde posłanie ze słomy, stał się też zaraz duszą i bożyszczem swego maleńkiego korpusu. Chłapowski zwyciężał większe od swego oddziały pod Bielskiem, Hajnowszczyzną, Lidą. W powyższych trzech bitwach zdobył trzy działa, 2.000 karabinów, wziął w niewolę 2.000 żołnierzy, to jest trzy razy więcej, niż miał ludzi pod sobą. Ale powodzenie wyprawy Chłapowskiego musiało ulegnąć zmianie od czasu, gdy otrzymał pod Żoślami rozkaz Giełguda, aby natychmiast przybywał do Kiejdan, dla obmyślenia dalszego sposobu działania. Od tej chwili Chłapowski utracił swoją samodzielność, bo jako jenerał najmłodszy musiał słuchać rozkazów jenerałów starszych, a mianowicie niedołężnego Giełguda, którego fatalne pomyłki dźwigał potem z rezygnacyą na opinii swojej aż do zgonu. W Kiejdanach ułożył Chłapowski znakomity plan ataku na Wilno, a gdy ten został aprobowany przez Giełguda i Dembińskiego, wyruszył ze swoim oddziałem pod to miasto. Tymczasem chwiejny Giełgud zmienił swoje zamiary i wyprawił część swego wojska w przeciwną stronę pod Połągę. Mówiono o Chłapowskim, że oczekując przez sześć dni na Giełguda pod Wilnem, z niecierpliwości i rozpaczy posiwiał. Gdy oficerowie Giełguda oburzeni jego postępowaniem domagali się od niego, aby oddał komendę Chłapowskiemu, dopiero wówczas wyruszył Giełgud pod Wilno. Ale już było zapóźno. Przez dziesięć dni opóźnienia się Giełguda załoga Wilna wzmocnioną została z 3.000 do 15.000 wojska, pozycya doskonale okopana i uzbrojona 60 działami. Zdobycie więc już było niemożliwem, a jednak Giełgud nie chcąc, aby w razie powodzenia, chwała spłynęła na Chłapowskiego, trzymał tego najdzielniejszego oficera w oddaleniu, na tyłach. W niepomyślnym ataku na Szawle, Giełgud, nie