Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jęczą topory, chrobocą pił zęby,
Kiedy niekiedy wierzchołek się zwali;
Nakoniec między wyciętemi zręby,
Ujrzysz i mężów i błyskanie stali;
Takie wysiekłszy środkiem Niemców łomy
Darł się ku Litwie rycérz nieznajomy.

Spieszaj rycérzu ożywić duch męski,
Krzepić słabnących, spieszaj, jeszcze pora;
Litwini bliscy ostatecznéj klęski,
Dzid i puklerzów warowna zapora
Już rozłamana, sam Komtur zwycięski,
Po całém polu szuka Litawora;
On się nie kryje, oba konie bodą,
Wkrótce śmiertelny pojedynek zwiodą.

Litawor szablę wynosi do cięcia,
Komtur dał ognia s piorunowéj broni,
Zadrżą Litwini, pójrzą na xiążęcia;
Niestety, szabla wypadła mu z dłoni,
Cugle s słabego wyciekły ujęcia,
Już pod szyszakiem nie dotrzyma skroni,