Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część III.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
sowietnikowa do męża:

Już gadajcie co chcecie, a strach zawsze strachem.
Ja nie chcę dłużéj z wami być pod jednym dachem;
Mówiłam: mężu, nie léź do tych spraw dziecinnych —
       555 Pókiś knutował żydów, chociaż i niewinnych,
Milczałam: ale dzieci! A widzisz doktora?

sowietnik

Głupia jesteś.

sowietnikowa

Do domu wracam, jestem chora.[1]

  1. Po w. 556 w R2 i D:
    senator ustawiwszy
    He, Dyrektor! Cóż... grajcie znowu menueta!
    pułkownik do Sowietnikowej
    I Pani tak się boisz?...
    sowietnikowa
    Ja jestem kobieta
    pułkownik
    Harmaty równie huczą i częściéj trafiają,
    A my idziemy w ogień...
    senator do muzyki
    Cóż oni tam grają?
    dyrektor
    Panie, wielkie nieszczęście! Pomięszali noty
    senator
    Zmięszali?... Pałki!
    Słychać grzmoty
    wszyscy
    Grzmoty!
    jeden głos
    Księżna mdleje!
    wszyscy
    Grzmoty!
    Uciekają różnemi drzwiami
    sowietnikowa do Pułkownika
    Ach, jak drzwi zawalili...