Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część I, II i IV.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lekka postać, szepnęła jej powietrzna szata.
Nieraz dumałem w nocy; gdy się myśl rozlata,
Wzdycham, i coś westchnieniem dawało znak życia,
Serce biło i czułem drugie serca bicia,
Słowo nawet częstokroć, niewyraźnie, głucho,
Jak przelot nocnej muszki, pogłaska mi ucho.
Zasnąłem we mgle jasnej... Z góry i z daleka
Coś błyszczy, choć widocznych kształtów nie obleka;
I czuję promień oczu i uśmiech oblicza!
Gdzież jesteś, samotności córo tajemnicza?

Niechaj się twój duch uwieńczy
Choćby marnem, nikłem ciałem...
Okryj się choć rąbkiem tęczy,
Lub jasnym źródła kryształem!

Niechaj twojej blask obsłony
Długo, długo w oczach stoi!
Niech twych ust rajskiemi tony
Długo, długo słuch się poi! —

Świeć mi! słońca niech źrenica
Olśnić, marnych twoje lica...[1]
Piej syreno! w lubych głosach
Usnę, marząc o niebiosach!

Ach, gdzie cię szukać?... Od ludzi ucieknę,
Ach, bądź ty ze mną, świata się wyrzeknę!


MYŚLIWY CZARNY.

Latasz, mój ptaszku, za wysoko latasz!
A czy znasz dzielność swoich skrzydełek?
Spojrzyj na ziemię, którą tak pomiatasz:
Co tam wabików, co tam sidełek!

  1. Treść tych dwóch wierszy niezrozumiała; co poeta chciał wyrazić, nie wiadomo. Przyp. wydawcy.