Strona:A. Lange - Elfryda.pdf/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale nasi znajomi mieli ze sobą parę butelek wina, które po drodze wypili na wiwat. Teresa, jeżeli zemdlała — to z radości, że się wszystko zakończyło tak szczęśliwie, a Jadwiga zaczęła skakać po pokoju, jakby miała lat czternaście. I stary ojciec Witolda, gdy się dowiedział o szczęśliwym wyniku sprawy, rzekłbyś ozdrowiał; w istocie było to przesilenie choroby — i stary żyje do dziś zdrów i jary.
Co się tyczy Józefa, ten wyszedł z bibljoteki i, dość obojętnie witając Witolda, powiedział:
— Przeczuwałem, że tak się skończy.
Otóż taka była rzeczywistość rzeczywista, nie zaś ta rzeczywistość, która byłaby, gdyby... gdyby osiągnęła swój najwyższy ton.
STANISŁAW. Widzę, że jesteś prawdziwy filantrop i że roją ci się czarujące baśnie. Szkoda ci, że ludzie wyszli cało z tej afery, i wolałbyś mieć piąty akt melodramatu! Owszem, jeżeli tak było, to powiem: Niech żyje rzeczywistość i niech zawsze będzie taka dobrotliwa!
JAN. Ja nie życzę ludziom źle, tylko zgodzicie się, że ta rzeczywistość, której fenomeny śledziłem, nie rozwinęła swego problematu algebraicznego do końca i zatrzymała się w połowie drogi.
Nawet i sprawa p. Józefa w rzeczywistości wyglądała inaczej: nie wyszedł on wcale z subhasty nędzarzem; owszem przy sprzedaży majątku dostał wcale sporą sumę, a pożar dworu, który był dobrze ubezpieczony, również został pokryty przez Towarzystwo ubezpieczeń.