Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nueńskiej na górze, kosmaty przylądek Aja, kędzierzawy Zaśpi, Toros z bizantyjską cerkwią, wznoszącą się wysoko, zupełnie jak na tacy, z wrotami Bajdarskiemi, wieńczącemi górę. A tam ciągnęły się wśród gęstej zieleni sadów i parków, między zygzakami białej drogi białe letniska, bogate wille, górskie wioski tatarskie z płaskimi dachami. Morze delikatnie rozścielało się wokoło parostatku; w wodzie igrały delfiny.
Mocno, rzeźko i radośnie pachniało powietrze morskie. Lecz nic nie radowało oczu Heleny. Miała takie uczucie, jakby nie ludzie, a jakaś wyższa, wszechpotężna, nienawistna i złośliwa istota naraz wzięła bezsensownie i splugawiła jej ciało, zohydziła myśli, złamała dumę i na wieki pozbawiła spokojnej, ufnej radości życia. Nie wiedziała sama, co robić i myślała o tem tak samo słabo i obojętnie, jak patrzała na brzeg, na morze, na niebo.
Teraz wszystka publiczność tłoczyła się przy lewej burcie. Raz jeden przelotnie ujrzała Helena w tłumie pomocnika kapitana. Szybko odwrócił od niej oczy, tchórzliwie zawrócił i schował się za budką. Lecz nie tylko w jego szybkiem spojrzeniu, a nawet w tem, jak pod białym kitlem kurczowo wstrząsnął plecami, przeczuła głęboko pogardliwy wstręt ku niej. I natychmiast poczuła się na wieki wieczne, do końca życia, związaną z nim i zupełnie mu równą.
Minęli Ałupkę z jej szerokim zielonkawym, w stylu maurytańskim, pałacem i z wspaniałym parkiem, cały zielony, kędzierzawy Mischor, biały, zu-